Franciszek Wolski

(? - 21 XI 1567 Kraków)

magister Akademii Krakowskiej, rektor Szkoły św. Ducha

           Został ofiarą sądowego zabójstwa dokonanego na zlecenie burmistrza Erazma Czeczotki – Tłokińskiego, przez Józefa Muczkowskiego obdarzony mianem „krwawego burmistrza”. Sprawa tego zabójstwa naraziła miasto na wiele kosztów i kłopotów. Spowodowane tym manifestacje i tumulty studenckie trwały bardzo długo, do ugody uniwersytetu z radą doszło dopiero w 1575, a uniwersytet nie znalazł poparcia swych słusznych praw ani u króla, ani u biskupa.

           Przyczyną był zatarg o córkę Piotra Polaka – Annę, znaną w całym Krakowie z ogromnego seksualnego temperamentu.

Cytat za - Tomasz Borejza, źródło: Onet , dostęp 2017 XI 17:

           Początkowo ojciec (także miejski rajca) wydał ją za jednego z kleparskich rzeźników. Ten jednak odesłał ją szybko z domu, bo w jego łóżku częściej od niego "spali" nieznajomi. Wtedy ojciec kazał Annie otruć zięcia, by mogła bez przeszkód korzystać z "małżeńskiego" majątku.

           Wolną kobietą zainteresował się Erazm, którego bez wątpienia urzekła jej gorąca krew. Luźny związek nie trwał jednak długo, ponieważ Anna znudziła się bogaczem i zaczęła spotykać z Wolskim. Gdy Czeczotka zatęsknił za umiejętnościami kobiety poszedł do jej nowego kochanka, by zrobić awanturę i odzyskać Annę. To się jednak nie udało, ponieważ magister Akademii nie tylko się nie przestraszył, ale jeszcze obił Tłokińskiego i "wystawił" za drzwi.

            "Był to początek nienawiści Czeczotki do Wolskiego, którego nadto podejrzewał o organizowanie różnych psikusów, jakie mu młodzież akademicka urządzała podczas jego nocnych zalotów do puszczających się panien Dawidowiczówien" - pisał Muczkowski. W pierwszej złości "Mały Borgia" kazał bandytom Wolskiego złapać i uwięzić w... ratuszu. To się, jednak nie udało, ponieważ okazało się, że magister biegał szybciej od napastników. Wtedy Czeczotka kazał porozbijać szyby w ratuszu (choć jest też wersja, która mówi, że wynajął pachołków, którzy sprowokowali do tego samego Franciszka). Później przekonał - z pomocą 300 talarów - podstarościego do aresztowania mężczyzny, a rajców do jego surowego ukarania.

            By dokonać aresztowania zaprosił Wolskiego na ucztę "na zgodę". Jednak gdy filozof się na niej zjawił i rozgościł, został zatrzymany i doprowadzony do ratusza. Tam zorganizowano sąd. Zrobiono to mimo że Wolski, jako magister Akademii Krakowskiej nie podlegał jurysdykcji miasta, tylko rektora. O to by sprawę przenieść do właściwego miejsca mógł zadbać biskup, którego jednak - dziwnym zbiegiem okoliczności - nie było wówczas w Krakowie.

            Początkowo przekonanie rajców do winy mężczyzny szło z oporami. Jednak Czeczotka nie był w tych sprawach nowicjuszem i przekonał Wolskiego, że jeżeli ten się przyzna, to zostanie wypuszczony z lochu. Podpisane zeznanie posłużyło do przeprowadzenia sprawy i Magistra skazano na śmierć.

             Następnego dnia Franciszek Wolski został ścięty na Rynku. W tradycyjnym miejscu egzekucji, a więc przed Ratuszem. Podobno kat, wiedząc o tym, że skazany był niewinny, miał problemy z wykonaniem obowiązku i nie potrafił dokończyć sprawy jednym cięciem. Czyli tak jak się to powinno odbyć. Gdy było po wszystki podstarości krzyknął jeszcze do Czeczotki: "masz czego chciałeś, Czeczotko!"

            A - jak pisał Stanisław Salmonowicz w "Pitavalu krakowskim" - "krwawy dramat na Rynku krakowskim wywołał ogromne poruszenie". Rozpoczęły się studenckie rozruchy, o ile występienie w takiej sytuacji można nazwać rozruchami, które trwały przez kilka dni. W ich trakcie ostrzelano i szturmowano dom przy św. Anny 2, a także tymczasową kryjówkę Tłokińskiego, który jeszcze przed pogrzebem Wolskiego został... burmistrzem.

Łapówka dla króla

            Zamieszki zakończył Zygmunt August, który - za Salmonowiczem - "nakazał rektorowi Akademii zaprowadzenie porządków na Uniwersytecie". Studenci i wykładowcy liczyli jeszcze, że uda się uzyskać sprawiedliwość dzięki interwencji biskupa krakowskiego, którym był wówczas Filip Padniewski, jednak ten niezbyt sprzyjał tym prośbom, bo był on "tajemnym epikurejczykiem, wrogo względem Akademji usposobionym, gdyż zazdrościł doktorom i magistrom sławy i erudycji". (J. Muczkowski, "Krwawy burmistrz"). Na dodatek wziął też za swoją bezstronność od Czeczotki srebrny puchar i 200 dukatów, które przynajmniej w części pochodziły z... kasy miasta.

           Sprawę ostatecznie zamknął sam król, który w 1570 uwolnił Erazma oraz rajców od winy i kary. W tym samym czasie dostał od Krakowa prezent w wysokości 850 florenów.