Dzisiejsza data:

Do Krakowa

O mury święte! skąd odblask korony
Na wszystkie wkoło rozsuwał się strony.
Obraz lat dawnych i chwałą Polaków
Czuć daje Kraków.

Pójdę ze łzami na ten gmach wysoki
Uczcić tam, drogie ucałować zwłoki.
Otwórzcie, przebóg! Dusz wielkich tu cienie
Uświęca drżenie.
 
Ofiaro cnoty, przykładzie pasterzy!
Tobie wprzód czołem cześć moja uderzy.
Niech każden boski słów twojego ducha
Namiestnik słucha.
 
Niechaj to czuje w każdej życia dobie,
Co winien Bogu, Ojczyźnie i sobie,
To jest tej chwale, której nam obrazy
Świadczą te głazy.
 
Oto król wielki, nie obcych rozbojem,
Lecz swego kraju strażą i pokojem.
Za jego rządem przy męstwie i pracy
Wzrośli Polacy.
 
Bóstwo nam imię ostatniego Piasta.
W gruzach dziś jego i twierdze, i miasta,
Ale w nich słodką nas pamięcią budzi
Przyjaciel ludzi.

Tu jego wnuka, tu jej mąż. Są wzorem,
Jak myślił Polak nad królów obiorem.
Świetność najwyższa w Jagiełłów rodzinie
Dwa wieki płynie.
 
Tu nam narody wspólną sobie władzą
Chętne do wzrostu ramiona podadzą,
A ziemi szczęsnej od morza do morza
Zaświeci zorza.
 
Tu szkoła królów. Z niej sąsiedzkie strony
Kochane dotąd wielbią Jagiellony,
A z ich utratą swobód swych z rozpaczą
Utraty płaczą.
 
Oto wzór tronów: on ociec nasz stary,
Pewien poddanych tej dla siebie wiary,
Że na każdego mógł Polaka łonie
Położyć skronie.
 
Czemuż, o nieba! krew dla nas tak miła
W najtkliwszym sercu to imię zgasiła?
Odtąd ginących w sroższej coraz chmurze
Miotają burze.
 
Pełen ich sławy i mężnego ducha
Cisnęła w przepaść naród zawierucha;
Błysnął mu dzielnie i jak fosfor skory
Zniknął Batory.
 
Czyjeż to zwłoki ten marmur okrywa?
Widz to marnego pięknych laurów żniwa.
Niechaj Rzym wielbi cnotę jego czynów,
Ja wolę synów.
 
Sercu twojemu winny hołd zostawię,
Moskwy pogromie, mężny Władysławie!
Na pamięć tego drżą jeszcze bojary,
Co wiązał cary.

Igrzysko losu w kościele i w polu,
O nieszczęśliwy, ale zacny królu!
Wart doli lepszej i czulszych wyrazów
Ostatni z Wazów.
 
Tknięty przestrogą z ust ojca gorliwych,
Żegnał cię naród ze łzami cnotliwych;
Ale złość ślepa, czego strzec się miała,
Na to leciała.
 
Jakiż bohatyr w oddzielonym grobie
Leży w świetniejszej nad innych ozdobie?
Dotąd słowiańskie śpiewają go dzieci.
Tyś to Jan Trzeci!
 
Mógłżeś pomyśleć, gdyś Wiedeń obronił,
Że ten, co się go zawsze Polak chronił,
Utkwi swe orły pełnym wzgardy okiem
Pod twoim bokiem?

           Kniaźnin Franciszek Dionizy, przed 1789